piątek, 4 czerwca 2010

MInistrowie chcą naszych oszczędności

We wrześniu zeszłego roku, gdy bankom trochę płynność się nie domykała, jeden z prominentnych ministrów rządu Donalda Tuska, Michał Boni ogłosił był chęć kształcenia Polaków z dziedziny finansów oraz budowanie nawyku oszczędzania. Oczywiście nie oszczędzania na własną rękę, tylko zapewne przy pomocy funduszy inwestycyjnych, które mogłyby być tak samo dobrowolne jak Otwarte Fundusze Emerytalne. Jak bowiem powszechnie wiadomo wyniki OFE, które co najmniej 60% swoich aktywów utrzymują w obligacjach państwowych, są tak rewelacyjne że Polacy mogliby przez przypadek jeszcze (oczywiście z własnej głupoty) do nich nie przystąpić, a przecież każdy mądry wie, że zakup obligacji bez żadnej prowizji, która to usługa jest zupełnie darmowa w wielu oddziałach banków rozsianych po wszelkich miastach i miasteczkach w całej Polsce, jest dla gospodarki i oszczędności Polaków o wiele bardziej szkodliwa niż ten sam zakup tych samych obligacji w imieniu całej rzeszy pracującego ludu miast i wsi, z prowizją siedmioprocentową dokonany w ramach specjalnie do tego powołanych funduszach emerytalnych. Bo gdybyśmy to kupili te obligacje (oprocentowane gdzieś na 5%) na własną rękę bez prowizji to przecież gospodarka by straciła. A tak możemy zapłacić dla OFE 7% (od nowego roku ci głupi posłowie tą opłatę obniżyli do poziomu 3,5%) i te OFE te same darmowe obligacje nam kupi. I tak dosyć niewielkim kosztem rozwiną się odpowiednie instytucje finansowe, które będą mogły dać pracę wielu bezrobotnym ludziom (np. twórcom reformy panu profesorowi Markowi Górze oraz pani Ewie Lewickiej). I nie żebyśmy myśleli, że te obligacje będą naszą własnością – przecież tak to tylko głupi Polacy by chcieli, ci mądrzy są ponadto i wiedzą, że to nie są ich obligacje tak naprawdę tylko tego funduszu, który kiedyś może nam zapłaci z tego coś, ale jeśli nam się wcześniej umrze to zapłaci tylko połowę, drugą sobie przywłaszczając (bo w końcu każdy mądry Polak wie, że to OFE jest spadkobiercą jego składek a nie jakaś tam żona czy mąż – tylko głupi Polacy chcą swój majątek przekazać rodzinie). A jeśli przez przypadek umrze nam się pobrawszy choćby jedną wypłatę w ramach zbierania przez całe życie tychże obligacji, opłaconych już z 3,5% prowizji, to wtedy całość przepadnie na rzecz Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Mądrzy Polacy to wiedzą, mądry minister Boni to widzi i doskonale o tym wie, że Polacy chcieliby jeszcze więcej swoich pieniędzy w ten sposób oszczędzać.

I tenże minister Boni chciałby promować nawyk oszczędzania w Polakach, najlepiej pod auspicjami różnych instytucji finansowych, którym to klientów mają napędzać m.in. w specjalnym komitecie Minister Edukacji, Minister Finansów oraz Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Minister Boni jawnie przyznał, że z inicjatywą powołania specjalnego zespołu do promocji oszczędzania zgłosił się do niego prezes jednego z banków (Citi), który to bank potrzebuje naszych oszczędności jak mało kto. Potrzebuje ich tak mocno, że jeśli ich nie dostanie to może się okazać, że na kontach bankowych nie ma nic, co by mogło pokryć zobowiązania wobec ludzi, którzy wcześniej zapragnęli w ramach tego banku trochę pooszczędzać.

A dziś okazuje się , że minister Boni do spółki z ministrem finansów Janem Vincent Rostowskim, którzy to ministrowie mieliby uczyć nas oszczędzania, są najbardziej zadłużonymi ministrami w rządzie Donalda Tuska. Pierwszy ma bagatela 900 tys. nabranych kredytów, a drugi 2,14 mln zł. Oczywiście mają również przy okazji dosyć pokaźne majątki, w związku z czym nie ma zagrożenia niewypłacalności, ale Panowie – dajcie przykład z góry jak mamy oszczędzać. Bo patrząc na przygotowany przez Was budżet, w którym w tym roku co najmniej 20% dochodów stanowią pożyczki (a np. poprzez emisję obligacji) oraz na Wasze prywatne zadłużenie, można sądzić, że jesteście niewiarygodni.

1 komentarz:

  1. Artykuł bardzo dobry! Ponieważ zaliczam się do grupy "odpornych na wiedzę o gospodarce" mam prośbę.Czy mógł by Pan, wyjaśnić mi dlaczego kwota 5535zł oddana w podatkach, do budżetu-to źle.Na co powinien być przeznaczony budżet?Dlaczego, gdy Balcerowicz głosi przymus pracy do 70 lat, to dobrze?Czy mógł by Pan napisać, gdzie w gospodarce "plan Balcerowicza" przyniósł szkody?Proszę nie pisać o zaletach, bo to samo wali po oczach.

    OdpowiedzUsuń