wtorek, 26 października 2010

Deficyt przekroczył 112 miliardów złotych

No i stało się. Jeszcze niedawno informowałem o tym, że deficyt w 2010 roku powinien wynieść ok. 100 miliardów złotych, a okazało się, że tyle to rząd zrobił w zeszłym roku, a w tym planuje 112,5 miliarda złotych. To jest aż ok. 3 tysiące zadłużenia na każdego Polaka. Wg danych Głównego Urzędu Statystycznego zeszłoroczny deficyt finansów publicznych wyniósł 97 miliardy złotych, a tegoroczny ma (w najlepszym razie) zakończyć się wartością 112,5 miliarda. By przybliżyć bardziej tą liczbę, to tak jakby 112 i pół tysiąca Polaków wygrało milion w totolotka. A tak zamiast tego, to każdy z nas będzie o 3 tysiące biedniejszy na przyszłość. Co w zamian? POdwyżka POdatków (VAT, zamrożone progi PIT, POdatek bykowy w drodze, POdatek bankowy w drodze, POdatek pielęgnacyjny w drodze). Więc gdzie są te pieniądze? Pewnie w tych inwestycjach państwowych (ze środków europejskich), z których większość to wyrzucanie pieniędzy w błoto i kukułcze jaja, do których trzeba będzie przez lata dopłacać kolejne dziesiątki miliardów złotych.
Żeby uwypuklić, jak bardzo to PiS zadłużał nasz kraj (bynajmniej nie jest to partia, na którą kiedykolwiek oddałem swój głos) to warto sobie uświadomić, że w 2007 roku deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 22 miliardy, rok później (przygotowany przez PiS budżet, ale wdrażany już przez PO) ok. 47 miliardów. No i mamy 2009 rok – przygotowany i wdrażany przez PO budżet – 97 miliardy deficytu. W tym ok. 112,5 miliardów (prawdopodobnie i więcej). Panowie z PO – za TAKI kredyt to każdy głupi potrafi rozkręcić gospodarkę o 1,7% (wzrost PKB za zeszły rok). Szkoda, że to nie Wy będziecie musieli go spłacać, ale nasze dzieci i wnuki. Jeszcze niedawno, gdy pisałem o 100 miliardowym długu to spotykałem się z określeniami – „radykał”. Później, minister Rostowski stwierdził, że właściwie to już wszyscy wiedzą, że Polska będzie miała deficyt na poziomie 100 miliardów, a i ta wartość okazała się mocno niedoszacowana. Gdzie dziś są ci „normalsi”, którzy wyśmiewali 100 miliardowy deficyt?

czwartek, 14 października 2010

Chcesz być milionerem? Znajdź małżonka - razem łatwiej

Jak w tytule, ale trochę inaczej. Większość zrozumie to w ten sposób – chcesz być bogaty, znajdź bogatego małżonka. Ale nie tym razem.
Otóż prowadzący od 30 lata badania nad amerykańskimi milionerami (próba sięgająca kilkanaście tysięcy osób!) dr Thomas Stanley (dwie jego książki ukazały się na rynku polskim, jeżeli ktoś rozważa zakup pozycji na temat rozwoju osobistego, to lepszych nie znajdzie, dlatego, że wszystkie wypowiedziane tezy poparte są wieloletnimi badaniami) stworzył ciekawy profil amerykańskiego milionera. Pozwolę sobie przedstawić kilka faktów:

- mediana wartości majątku - 2,23 mln $
- mediana wartości rynkowej domu – 0,82 mln $
- mediana wieku – 57 lat
- wyższe wykształcenie – 90%
- najczęstsze zajęcie – właściciel firmy/osoba samozatrudniona – 28%
- główne zajęcie matki – gospodyni domowa – 61%
- główne zajęcie ojca – pracownik fizyczny – 24%
- milionerzy, którzy nigdy nie zawarli związku małżeńskiego – 2,2%

Powszechny obraz, jaki kojarzy nam się z milionerem (zarówno w warunkach polskich jak i amerykańskich) to znany sportowiec, aktor, celebryta. Wydaje nam się, że żeby zostać milionerem trzeba dużo zarabiać. Badania dr Stanleya temu przeczą. Ludzie, którzy w warunkach amerykańskich naprawdę dużo zarabiają, rzadziej od innych zostają majętni. Osoba dużo zarabiająca (lekarz, prawnik) również dużo wydaje na zbytki, takie jak drogie samochody (co w Polsce przejawia się popularnym porzekadłem – „pokaż lekarzu co masz w garażu”), garnitury, drogie alkohole, wyjścia do drogich restauracji etc. Podstawowym warunkiem stania się majętną osobą jest Wydawanie mniej niż się zarabia. Nic tak nie działa na bogactwo, jak powolna kumulacja kapitału (wg marksistów coś naprawdę obrzydliwego). Wystarczy co miesiąc zainwestować 100 złotych (z rocznym zwrotem 10%, niektóre publiczne spółki wypłacają roczną dywidendę o takiej wysokości) by po 45 latach oszczędzania zgromadzić 1,036 miliona. Oszczędzanie 200 złotych miesięcznie zrobi z nas milionera już po 38 latach oszczędzania. Więcej na temat oszczędzania i drogi do bogactwa w dwóch wartych polecenia blgoach Kamila Cebulskiego i APP Funds
W tym miejscu strasznie mnie zaciekawiło, że spośród milionerów (pamiętajmy, że badanie przeprowadzone na kilkunastotysięcznej grupie) aż 97,8% jest lub było w związku małżeńskim. Przeczy to powtarzanej od wielu lat tezie ludzi o lewicowych poglądach, że małżeństwo (a szczególnie dzieci) zubaża. Powodów, dla których osoby zamężne dorabiają się majątków, jest zapewne kilka – ja bym wymienił jeden podstawowy – chcą zabezpieczyć materialnie swoje dzieci. Z powyższego rysu milionera, okazuje się, że najczęstszym zajęciem rodziców było gospodyni domowa (matka) i pracownik fizyczny (ojciec). Znaczy to, że przyszli milionerzy nie dorastali w cieplarnianych warunkach (kolejny lewicowy zabobon obalony, że dorobić się można tylko po rodzinie) i zapewne chcieliby zapewnić znacznie lepszy start w dorosłe życie swoim dzieciom niż sami mieli. Nie jest również tajemnicą, że osoby o największej krańcowej stopie konsumpcji (przewyższającej nawet dochód) to osoby samotne (dziś nazywane singlami), a już najbardziej skore do konsumpcji są osoby o homoseksualnej orientacji (według brytyjskich badań homoseksualiści zarabiają mniej od osób hetero, ale wydają od nich więcej). Nie jest też tajemnicą, że dzisiejszy świat zbudowany jest na przesocjalizowanej gospodarce skłaniającej i zachęcającej do konsumpcji. Teorię dającą podwaliny pod budową takiej gospodarki dostarczył homoseksualista John Maynard Keynes (polecam przeczytanie wpisu prof. Hoppe, który ośmielił się to samo powiedzieć głośno na Sali wykładowej - tolerancyjni geje mało nie doprowadzili do zwolnienia profesora z uczelni).
Jeżeli więc jesteś młody i chciałbyś (nawet w wieku 57 lat) zostać milionerem to swoją drogę zacznij od założenia firmy i znalezienia odpowiedniego kandydata (tki) na męża (żonę). Wspólna droga do pierwszego miliona jest o wiele łatwiejsza.

Więcej rozważań nad oszczędnym życiem w aktualnym numerze Najwyższego CZASU! w moim artykule Kredytożercy.

piątek, 1 października 2010

Jak w Polsce rósł dług?

Wszystkie rządy bez wyjątków mają szczególne dokonania w sprawie zadłużenia kraju. Poniższa tabelka przedstawia jak w ostatnich 16 latach rosło zadłużenie Polski. W liczbach bezwzględnych wzrost jest czterokrotny. Wnioski są smutne i nie ma co oczekiwać, że przyrost długu cokolwiek spowolni.

Są i dobre wiadomości – świadomość społeczeństwa odnośnie długu szybko rośnie. Uruchomiony 12 października 2009 zegar długu cieszy się coraz większą popularnością. W ciągu blisko roku został odwiedzony przez 110 980 użytkowników, którzy dokonali 139 795 odwiedzin. Szczególnie w ostatnich dwóch miesiącach strona była bardzo chętnie odwiedzana. W sierpniu 2010 r. 34 999 odwiedziny dokonane przez 29 524 osoby, natomiast we wrześniu 51 452 odwiedziny dokonane przez 42 072 użytkowników.

Powodem tak dużej popularności w ostatnich dwóch miesiącach były:
- mój występ w tvn24 na temat długu publicznego
- mój występ w TV Biznes na temat długu publicznego
- mój występ w audycji „Za a nawet przeciw: czy Polska może być Tygrysem Gospodarczym?” Polskiego Radia (Trójka)
- krótka wypowiedź dla Pulsu Biznesu
- wzmianka o zegarze na stronach Bankiera
- wzmianka na stronach Niezależnej
- wzmianka o zegarze przez redaktora Rafała A. Ziemkiewicza
- oraz PRZEDE WSZYSTKIM dzięki setkom Internautów, którzy albo zegar umieścili na swoich stronach , albo stosując pocztę pantoflową (i fora) umieszczają gdzie się da informację o stronie.

Dodatkowe podziękowania należą się:
- Kolibrowi – za akcję Polska bez Długu, który bierze na siebie część organizowania grupy przekonującej Polaków o szkodliwości długu
- Instytutowi Globalizacji – za rozpropagowanie zegara w mediach
- redakcji Najwyższego CZASU! – za to, że w ciągu dwóch lat pozwolili mi opublikować 9 artykułów dotyczących tylko i wyłącznie długu publicznego

Mam nadzieję, że w dalszym ciągu zegar będzie cieszył się dużą popularnością a sobie (i przede wszystkim swojemu Dziecku) oraz wszystkim Polakom, by zegar wreszcie zaczął się cofać.