czwartek, 14 października 2010

Chcesz być milionerem? Znajdź małżonka - razem łatwiej

Jak w tytule, ale trochę inaczej. Większość zrozumie to w ten sposób – chcesz być bogaty, znajdź bogatego małżonka. Ale nie tym razem.
Otóż prowadzący od 30 lata badania nad amerykańskimi milionerami (próba sięgająca kilkanaście tysięcy osób!) dr Thomas Stanley (dwie jego książki ukazały się na rynku polskim, jeżeli ktoś rozważa zakup pozycji na temat rozwoju osobistego, to lepszych nie znajdzie, dlatego, że wszystkie wypowiedziane tezy poparte są wieloletnimi badaniami) stworzył ciekawy profil amerykańskiego milionera. Pozwolę sobie przedstawić kilka faktów:

- mediana wartości majątku - 2,23 mln $
- mediana wartości rynkowej domu – 0,82 mln $
- mediana wieku – 57 lat
- wyższe wykształcenie – 90%
- najczęstsze zajęcie – właściciel firmy/osoba samozatrudniona – 28%
- główne zajęcie matki – gospodyni domowa – 61%
- główne zajęcie ojca – pracownik fizyczny – 24%
- milionerzy, którzy nigdy nie zawarli związku małżeńskiego – 2,2%

Powszechny obraz, jaki kojarzy nam się z milionerem (zarówno w warunkach polskich jak i amerykańskich) to znany sportowiec, aktor, celebryta. Wydaje nam się, że żeby zostać milionerem trzeba dużo zarabiać. Badania dr Stanleya temu przeczą. Ludzie, którzy w warunkach amerykańskich naprawdę dużo zarabiają, rzadziej od innych zostają majętni. Osoba dużo zarabiająca (lekarz, prawnik) również dużo wydaje na zbytki, takie jak drogie samochody (co w Polsce przejawia się popularnym porzekadłem – „pokaż lekarzu co masz w garażu”), garnitury, drogie alkohole, wyjścia do drogich restauracji etc. Podstawowym warunkiem stania się majętną osobą jest Wydawanie mniej niż się zarabia. Nic tak nie działa na bogactwo, jak powolna kumulacja kapitału (wg marksistów coś naprawdę obrzydliwego). Wystarczy co miesiąc zainwestować 100 złotych (z rocznym zwrotem 10%, niektóre publiczne spółki wypłacają roczną dywidendę o takiej wysokości) by po 45 latach oszczędzania zgromadzić 1,036 miliona. Oszczędzanie 200 złotych miesięcznie zrobi z nas milionera już po 38 latach oszczędzania. Więcej na temat oszczędzania i drogi do bogactwa w dwóch wartych polecenia blgoach Kamila Cebulskiego i APP Funds
W tym miejscu strasznie mnie zaciekawiło, że spośród milionerów (pamiętajmy, że badanie przeprowadzone na kilkunastotysięcznej grupie) aż 97,8% jest lub było w związku małżeńskim. Przeczy to powtarzanej od wielu lat tezie ludzi o lewicowych poglądach, że małżeństwo (a szczególnie dzieci) zubaża. Powodów, dla których osoby zamężne dorabiają się majątków, jest zapewne kilka – ja bym wymienił jeden podstawowy – chcą zabezpieczyć materialnie swoje dzieci. Z powyższego rysu milionera, okazuje się, że najczęstszym zajęciem rodziców było gospodyni domowa (matka) i pracownik fizyczny (ojciec). Znaczy to, że przyszli milionerzy nie dorastali w cieplarnianych warunkach (kolejny lewicowy zabobon obalony, że dorobić się można tylko po rodzinie) i zapewne chcieliby zapewnić znacznie lepszy start w dorosłe życie swoim dzieciom niż sami mieli. Nie jest również tajemnicą, że osoby o największej krańcowej stopie konsumpcji (przewyższającej nawet dochód) to osoby samotne (dziś nazywane singlami), a już najbardziej skore do konsumpcji są osoby o homoseksualnej orientacji (według brytyjskich badań homoseksualiści zarabiają mniej od osób hetero, ale wydają od nich więcej). Nie jest też tajemnicą, że dzisiejszy świat zbudowany jest na przesocjalizowanej gospodarce skłaniającej i zachęcającej do konsumpcji. Teorię dającą podwaliny pod budową takiej gospodarki dostarczył homoseksualista John Maynard Keynes (polecam przeczytanie wpisu prof. Hoppe, który ośmielił się to samo powiedzieć głośno na Sali wykładowej - tolerancyjni geje mało nie doprowadzili do zwolnienia profesora z uczelni).
Jeżeli więc jesteś młody i chciałbyś (nawet w wieku 57 lat) zostać milionerem to swoją drogę zacznij od założenia firmy i znalezienia odpowiedniego kandydata (tki) na męża (żonę). Wspólna droga do pierwszego miliona jest o wiele łatwiejsza.

Więcej rozważań nad oszczędnym życiem w aktualnym numerze Najwyższego CZASU! w moim artykule Kredytożercy.

3 komentarze:

  1. Odkładanie w środkach obrotowych typu papier gwarantowanych przez rząd na przyszłość to nieporozumienie,można pana zachętę porównać do namawiania dzisiaj przez rząd USA swoich obywateli do inwestowania w stawianie nowych domów.Funkcja wykładnicza jest nieubłagana pieniądz na % jest błędem logicznym jak socjalizm.Gdybyśmy żyli w zdrowej gospodarce i posługiwali się realnymi pieniędzmi byłoby to bardziej zrozumiałe.W tak ułożonej gospodarce o pieniądzu kruszcowym człowiek o stałej wydajności zarabiałby coraz mniej gram złota miesięcznie jeśli inni zwiększaliby swoją wydajność lub jakość pracy lecz "stopa życiowa" takiej osoby nie uległa by zmianie ponieważ postęp techniczny zapewniałby mu stały poziom.Inna rzecz że w stosunku do otoczenia jego stały poziom zrobiłby z niego "dziada".

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.

    Jestem swiezo po lekturze wspomnianego artykulu w NCz. Mam w zwiazku z nim dwa pytania:
    1. Cytuje Pan statystyke ilosci dzieci chodzacych do szkoly w USA w XIX wieku (na 10000 mieszkancow). Czy dysponuje Pan statystyka ile procent ze wszystkich dzieci chodzilo wtedy do szkoly? Wydaje mi sie ze to bylaby ciekawsza informacja, bo to co Pan przytacza mocno zalezy od ilosci dzieci w spoleczenstwie.
    2. Jaka, Panskim zdaniem, ujme teoriom Keyensa przynosi fakt, ze byl on 'sodmita'? Czy to ze Murray Rothbard byl obrazajacym przeciwnikow bubkiem w jakis sposob dezawuuje libertarianizm?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ad 1
    Napisałem o odkładaniu w akcje wartościowych spółek notowanych na publicznych giełdach. Pomijając cały aspekt giełdowych zawirowań, ciągle można tam znaleźć firmy, które dobrze sobie radzą na rynku, wypłacając godziwe (powyżej 10% w stosunku do ceny akcji) dywidendy dla swoich akcjonariuszy. Nic o papierach rządowych :)

    Ad 2
    1. Nie dysponuję takimi statystykami, te podawane przez mnie w artykule pochodzą z książki Historia gospodarcza świata R. Camerona. Biorąc jednak pod uwagę, że ok. 95% kończyło edukację na szkole podstawowej, to ta liczba mocno nie wzrośnie.
    2. Proszę przeczytać wpis prof. Hoppe. lub tłumaczenie - http://liberalis.pl/2008/04/25/hans-hermann-hoppe-moja-walka-z-policja-mysli/ Jest to pewien skrót myślowy przypisujący homoseksualistom większą skłonność do konsumpcji. Cała teoria Keynesa była zbudowana właśnie o system zachęt do konsumowania i zniechęcania do oszczędzania. Wg Hoppego jest między jego preferencjami seksualnymi a teoriami dość duży związek.

    OdpowiedzUsuń